Kolejny dzień z tych słabszych. Miś drugi dzień na antybiotyku i się martwię. Nie, nic się nie dzieje, to jest po prostu taka konstrukcja psychiczna - że widzę czarne i złe scenariusze, że karmię lęki, że się nakręcam. Dobrze, że leki w jakimś stopniu na to pomagają, terapia też, no ale do ideału daleko. Także dzisiaj na noc chyba pójdzie hydroksyzyna i żałuję, że rano też jej nie wzięłam.
Było gorąco i bardzo duszno, ale zajechaliśmy do terapeutki. Sesja na spokojnie, bo trochę zamulałam, a byłam dodatkowo zmęczona, bo oczywiście przed wyjściem miałam scysję z matką i uszło ze mnie sporo energii... Zaczynam rozumieć, że jedyne na co mam wpływ w tej sytuacji, to robienie wszystkiego, żeby móc jak najbardziej przyspieszyć naszą wyprowadzkę...
W drodze powrotnej pojechaliśmy jeszcze do Biedronki po coś na obiad i nie tylko, po powrocie do domu podlałam wszystkie kwiatki, które tego wymagały (czyli wszystkie oprócz kaktusów), a wieczorem w towarzystwie mamy poszłam na spacer z Niurą. Tak, Miś przez te antybiotyki trochę niedomaga, stąd i przerwa na blogu spacerowym. Spacer po bliskiej okolicy i tyle, ale Niurka spacerowała zalecaną godzinę. :) A skorzystaliśmy wszyscy (oprócz zwierzaków oczywiście), bo mama wstąpiła do Netto i kupiła lody.
Z milszych wieści - wczoraj w naszym kąciku zagościło PlayStation 4 Slim. Ogólnie Slim jest ostatnim modelem PS4, który można kupić jako nówkę w sklepie i to jak się zdaje, jest już ostatni dzwonek. Dlaczego PS4? Bo mam sentyment. :) PS5 to dla mnie całkowicie zbędny i nieudany sprzęt, a z najnowszej generacji mamy i tak Xboxa Series X, który bije konsolę Sony na głowę. Zanim fanboye tego czy tego całkiem się spłaczą, poinformuję, że tak naprawdę Miś i ja jesteśmy PC Master Race, a konsole to dodatek. xD A tak poważnie, granie to ZABAWA i każdy ma prawo grać na tym, na czym chce i lubi. Ja potrafię grać i na PC i na konsolach i jest ok - a przynajmniej nikomu nie wpycham do gardła swoich racji. :)
PS4 śmiga niczym rakieta - w porównaniu do pierwszego modelu, który gościł u nas w dwóch wersjach kolorystycznych (niestety obie zostały sprzedane ze względu na problemy finansowe). Także jest to dla mnie sensowny argument, że faktycznie kupno nówki-slimki było dobrą decyzją.
Dawno nie rysowałam ani nie czytałam żadnej książki - a chodzi mi po głowie reportaż "Z pamiętnika początkującego psychiatry". To autentyczne zapiski prawdziwego lekarza, tyle, że nie z Polski. Ale myślę, że może być ciekawe. Ba, może i ciekawsze od smutnej rzeczywistości polskiej psychiatrii. Książki "Głośnik w głowie" nie dałam rady przeczytać, bo potem miałam powtórkę z 2006, sny o psychiatrykach i ciężkie rozkminy. Więc dałam sobie spokój. Człowiek w ciągu 18 lat leczenia widział na pęczki różnego syfu i nie muszę jeszcze dodatkowo czytać o tym książek.
Grami interesuje się mój syn, mąż obiecał, że pogra na emeryturze:-)
OdpowiedzUsuńTrzeba przyznać, że grafika gier jest odlotowa, syn pokazywał mi fragmenty, cudo!
Sprzęt tez kupił nowy, żartowałam, ze pod kolor mebli, ale design futurystyczny!
zapiski psychiatry chętnie bym przeczytała, teraz czytam zapiski neurochirurga dziecięcego.
Obozowe klimaty odpuszczam, za dużo emocji.
Koty rozrabiają na całego:-)
Zdrowia dla Miśka!
Mojej mamy niestety nie udało mi się przekonać do gier. :) Jest trochę starsza od Ciebie, ma 69 lat. Jedyne co, to czasem gra w tzw. kryształki na tablecie.
UsuńA ogólnie polecam, jest naprawdę mnóstwo gier różnego rodzaju i każdy znajdzie coś dla siebie.
Ja książki obozowe czytałam i czytam od zawsze, ale takie lektury trzeba sobie dozować...
Dzięki :)